Kilka słów na temat prawidłowej pelegnacji dziecka w pierwszym roku życia w aspekcie przewożenia w foteliku samochodowym i spacerach w takim foteliku, zamiast w gondoli wózka. Zapraszam do lektury.
Foteliki samochodowe (Grupa 0+, od chwili narodzin dziecka do około 12 miesiąca życia, przedział wagowy do 13 kg) jak sama nazwa wskazuje służą do bezpiecznego przewożenie dziecka w samochodzie. Zdobycze współczesnej technologii, marketing parentingowy to gigantyczne pieniądze. Aby polepszy standard naszego życia, ktoś kiedyś wpadł na pomysł aby fotelik samochodowy Grupy 0+ wpinał się do stelaża wózka. Adaptery umożliwiają wpięcie fotelika dowolnej marki niemal w każdy wózek. Szybko i bez wysiłku można przełożyć śpiące niemowlę z samochodu „na wózek”. Przecież, nie będziemy ryzykować obudzenia się maluszka. Gondola na dodatek jest ciężka, nieporęczna i zajmuje dużo miejsca w samochodzie.
Jednak czy fotelik samochodowy jest dobrym rozwiązaniem dla naszego dziecka na spacer czy dłuższą podróż samochodem? Dla nas jest bardzo wygodnie przełożyć fotelik na wózek, ale czy dziecku także? Czy jest dla niego (dla jego rozwoju) obojętne gondola czy fotelik?
Poszperałam trochę w „internetach” i dotarłam do kilku zaskakujących artykułów poruszających podobny temat. Bardzo interesujące były przeprowadzone w 2016 roku angielskie badania. Wykonała je Great Western Hospitals NHS Foundation, na Uniwersytecie Southampton oraz Uniwersytecie Bristolskim. Badacze pochylili się nad konsekwencjami długotrwałego snu niemowląt w fotelikach samochodowych. Przebadano grupę 40 niemowląt (grupa obejmowała wcześniaki i dzieci urodzone terminowo). Badania przeprowadzono dla jednej grupy z użyciem symulatora drgań w foteliku gdzie dzieci leżały pod kontem 30 stopni. Drugą grupę stanowiły dzieci śpiące w pozycji wyprostowanej (dowolnej), na materacu w łóżeczkach. Porównywano parametry utlenowania krwi dzieci. Okazało się, że u dzieci śpiących w fotelikach samochodowych dochodzi do pogorszenia parametrów utlenowania krwi- tętno dzieci wzrasta, ale krew zaopatrzona jest w mniejsza ilość tlenu (wzrastało niedotlenienie dzieci). U niemowląt śpiących w pozycji wyprostowanej, takich anomalii nie stwierdzono. Czas przebywania dzieci w danej pozycji był mierzony średnio około 60 min.
Badacze wywnioskowali dodatkowo, że przewożenie dzieci w foteliku dłużej powinno wyostrzyć naszą czujność. Powinniśmy monitorować stan dziecka. Stwierdzili, że lepiej nie przewozić długo dziecka w foteliku samochodowym. Nie badano głębszych konsekwencji- szkoda, bo zapowiadało się bardzo interesująco.
WNIOSEK: dziecko, które długo przebywa w foteliku samochodowym może mieć problemy z efektywnym oddychaniem.
Kolejną kwestią jest pozycja jaką dziecko przyjmuje leżąc w foteliku samochodowym. Wyprofilowana skorupa i wnętrze fotelika wymusza określoną pozycję dziecka, która w razie wypadku komunikacyjnego w samochodzie ma mu zapewnić maksymalne bezpieczeństwo. To nie ulega wątpliwości i nie kwestionuję tego. Jednak pozycja jest wymuszona i utrzymywana długotrwale może mieć poważne konsekwencję dla rozwoju niemowlęcia. Dziecko nie ma możliwości „rozprostowania się”. Zmiany pozycji leżenia. W brzuszku u mamy maluszek był ułożony w pozycji embrionalnej, ale wciąż nie działały na niego siły ciężkości i drgania tak jak działają w foteliku samochodowym. Pływał sobie w wodach płodowych, które dodatkowo amortyzowały go przed wstrząsami. Mógł odwracać się, wiercić i prostować kiedy tylko chciał i miał taką potrzebę. W foteliku swobody już niema. Wręcz jest mu to uniemożliwiane przez pasy bezpieczeństwa i kształt fotelika. Maluszek zamiast walczyć z siłą ciężkości, bezwładnie jej podlega i do tego te monotonne wibracje. Kusi mnie, żeby wspomnieć o chorobie wibracyjnej i jej konsekwencjach, ale już daruje sobie moje medyczne zaciągi, za dużo bym chciała.
Malec leżąc w foteliku samochodowym jest pochylony do przodu (zgarbiony, skupiony w sobie, ułożony coś ala „na fasolkę”). Mięśnie tylnej strony ciała (głównie pleców, karku) są rozciągnięte i dodatkowo narażone na drgania. Sprzyja to wzrostowi napięcia tych mięśni. Mogą one pracować nie symetrycznie. Dodatkowo, maluszek zatapia się w foteliku i układa krzywo. Całkowicie zaburzona jest prawidłowa percepcja i reakcje na drgania takiego maluszka. Konsekwencją tych skumulowanych procesów mogą być w późniejszym czasie wady postawy dziecka, a nawet zaburzenia symetrii.
Kilka słów o symetrii naszego bobasa. Dziecko w łonie mamy ma często jedną ulubioną stronę, na której się układa. Po porodzie mniej lub bardziej taka asymetria jest widoczna i może, ale nie musi się utrzymywać/ utrwalić. Dużo zależy od prawidłowej pielęgnacji niemowlęcia w pierwszym roku życia, w tym i noszenia dziecka. Poprzez wymuszoną pozycję dziecka, wibrację, niesymetryczną pracę mięśni w foteliku samochodowym taka asymetria może się utrwalić, a nawet pogłębić. Czym w późniejszym czasie mogą skutkować wspomnianymi wadami postawy.
WNIOSEK: długotrwałe przebywanie dziecka w wymuszonej pozycji z dodatkowymi drganiami itp., w przyszłości może skutkować wadami postawy i zaburzeniami symetrii dziecka
Dość straszenia i udawadniania, że fotelik samochodowy ma służyć TYLKO do jazdy samochodem, a nie do spacerów i brylowania w galerii. Aby uniknąć tych wszystkich paskudnych konsekwencji oraz aby nasz maluszek był zdrowy i szczęśliwy, wystarczy pamiętać o kilku zasadach.
Po pierwsze i najważniejsze. Zaleca się by zmieniać pozycję dziecko w trakcie długotrwałych podróży samochodem, co około 2 godziny. Nie którzy wręcz mówią o tym, by w ciągu dnia (24 h) dziecko nie przebywało dłużej niż 2 godziny w foteliku samochodowym.
Wyciągnięcie dziecka z fotelika samochodowego skutkuje zmianą ułożenia jego ciała. Aktywacją mięśni z różnych grup. Zmiana pozycji pozwoli dziecku „rozprostować się”.
Ważne jest, by też pamiętać w czasie podróży samochodem o porach karmienia i potrzebie zmiany pieluszki. W czasie dłuższych wypraw autem zaleca się, by dostosować przestanki na trasie do rytmu dobowego dziecka. Jak maluszek je co 2,5 godziny to planujcie trasę tak, aby móc spokojnie się zatrzymać o danej porze. Pośpiech i nerwy nie są dobre w podróży z niemowlakiem. Jeśli wasza pociecha w nocy ma dłuższe drzemki, to warto wykorzystać ten czas na dłuższą, nie przerwaną podróż. Rozstrojone dziecko z rytmu dobowego, to najgorsza rzecz jaka może was spotkać w trakcie podróży. Dodatkowo taki bobas nie prędko znów jest w stanie wrócić do swojej rutyny. Nie jest to łatwe zarówno dla dziecka jak i dla jego rodziców.
Długie spacery, shopping, brylowanie po galeriach/ deptakach z wpiętym w wózek fotelikiem samochodowym czy kilkunastogodzinne podróże bez zatrzymania (byle szybciej zajechać na miejsce), używanie fotelika jako kołyski w domu, to nic dobrego dla rozwoju naszego dziecka. Jeśli jest to dosłownie na chwilę, to OK. Przejechać do sklepu, zrobić szybkie małe zakupy i wrócić w max 60 minut w obie strony do domu, raz na jakiś czas, to ja myślę, że cudów nie ma. Dziecku się krzywda nie stanie. Jednak nie róbmy tak codziennie. Nie róbmy z tego rutyny. Najlepiej używajmy fotelika samochodowego jak najrzadziej się da. Im rzadziej tym lepiej dla nas i naszego dziecka. A dziecko, pamiętajmy, jest zależne w 100% od nas i od nas zależy jak ukształtuje się jego przyszłość. Czasem nasza „wygoda” (duże słowo) powinna być „poświęcona” (czy tak dużo poświęcamy zabierając gondole i przekładając dziecko do niej?) na rzecz wyższego dobra. Dobra naszego ukochanego dziecka.
Na koniec jeszcze wspomnę, że pozycja dziecka w foteliku samochodowym jest tak samo/ podobnie wymuszona jak w bujaczkach/ kołyskach. Dziecko w nich przebywające ma takie same problemy z oddychaniem i pracą mięśni jak w foteliku. Zatem, drodzy rodzice, po shoppingu w foteliku wpiętym wózek, podróży do domu, nie wkładajmy jeszcze dziecka w domy do bujaczka – bo trzeba obiad zrobić. Dla prawidłowego rozwoju dziecko potrzebuje twardego stabilnego podłoża- np. podłogi 🙂 musi nauczyć się walczyć z grawitacją, ćwiczyć mięśnie i poznać swoje ciałko. Jeśli kopie, wierci się, gaworzy leżąc na macie edukacyjnej lub specjalnych piankowych puzzlach, cieszmy się. Nasze dziecko potrzebuje być aktywne. Nie dezaktywujmy go wkładając do fotelika samochodowego czy bujaczka dla własnej wygody. Są lepsze rozwiązania.
Rozpisałam się okropnie. Jeśli dotrwaliście do końca jestem szczęśliwa. Poruszyłam kilka ważnych kwestii. Mam nadzieje, że powyższy tekst da wam do myślenia i weryfikacji tego jak sami dbacie o swoją pociechę.
Rozważania tutaj nie są poradą medyczną lub zaleceniem medycznym. Jeśli macie jakieś wątpliwości odnośnie waszego dziecka zawsze warto zapytać pediatry lub specjalisty.